Wczoraj nareszcie znaleźliśmy czas na krótki spacer. Byliśmy po raz pierwszy od powodzi nad brzegiem odrzańskiego starorzecza w Jelczu-Laskowicach. Nasza droga wiodła przez wały, potem nad wodą. Wędkarze maczali już swoje kije. Wyglądali na zrelaksowanych, mimo że ryby brały słabo….
Cóż, cisza wkoło, codzienne problemy zostały w domach. Słońce wyglądało zza chmur. W drodze na zamkową wyspę (obecnie cypel wchodzący w dawne koryto rzeki) spostrzegliśmy trzy niewielkie betonowe bunkry leżące na bocznych ścianach. Ktoś je tu zwiózł i rzucił w przydrożne krzaki.
Nadal było widać ślady wrześniowej Wielkiej Wody. Przy ruinach zamku spotkaliśmy kolarzy. O tej porze zieleń jeszcze nie zakryła resztek murów.












Zabrałem ze sobą aparat średnioformatowy do zdjęć analogowych. Po dłuższej przerwie robienie zdjęć w tym formacie sprawiło mi wielką przyjemność. Fotografowałem również aparatem cyfrowym i smartfonem.
W osobnym wpisach zamieszczę zdjęcia z komórki. Kilka dni temu pisałem o aplikacji do smartfonów naśladującej obiektywy i kolory Leiki o nazwie Leica-Lux. Muszę przyznać, że byłem pozytywnie zaskoczony jakością (2 wpis).
Na dużym ekranie nie zauważyłem w zdjęciach jakichkolwiek problemów. Czy nasze aparaty cyfrowe odchodzą powoli do lamusa historii techniki?
Zdjęcia zrobiłem aparatem monochromatycznym z obiektywem stałoogniskowym 24mm.