O budowie tożsamości regionalnej na Dolnym Śląsku napisano już wiele. Jednym z warunków jej rozwoju jest żywy stosunek do przeszłości małej ojczyzny, wiedza na ten temat i pamięć o historii. Przejawami wrażliwości historycznej są tablice pamiątkowe, pomniki, nazwy ulic. Ważnym elementem jest inicjowanie badań naukowych, których ukoronowaniem jest powstanie lokalnej monografii dziejów. W popularyzacji przeszłości i wzbudzaniu autentycznego zainteresowania dla niej liczą się także niesztampowe, wyjątkowe pomysły. Takie jak projekt, który dziś podziwiałem w Walimiu, miasteczku skrytym miedzy górami w pobliżu Wałbrzycha. Pomysł prosty, ale – jak to się mówi – trafiający w punkt. Intrygujący, budzący pozytywne emocje, tworzący pomost między dawnymi a współczesnymi czasami. Jego sednem jest bogaty zbiór zdjęć, które wykonano w latach 40. i 50 XX wieku.
W drodze powrotnej do Wrocławia zatrzymałem się na krótki postój w Walimiu. O projekcie fotograficznym regionalisty Łukasza Kazka czytałem już przed miesiącami. Postanowiłem wykorzystać więc okazję, by poznać go bliżej. W różnych punktach miasteczka Kazek umieścił archiwalne zdjęcia ze scenami rodzajowymi, które rozegrały się tu przed ponad 60 laty. Raz jest to zdjęcie dzieci przed kościołem, innym razem młodej pary z kilkuletnią pociechą czy wystrojonych dziewcząt na przechadzce. A w tle widoki Walimia, konkretne budynki i fragmenty ulic miasteczka. Autorem tych zdjęć był Filip Rozbicki, nieżyjący już mieszkaniec Walimia. Znalazł się on tu zaraz po II wojnie światowej, w wolnych chwilach wykonywał zdjęcia. O tej jego pasji wiedziało niewiele osób. Kilka lat w trakcie porządkowania strychu w domu, w którym mieszkał niegdyś Rozbicki, natrafiono na pudełka z rolkami filmów. Na szczęście nie trafiły na śmietnik, lecz przekazano je Łukaszowi Kazkowi.
Zachowało się ok. 800 zdjęć z lat 40. i 50. XX w. Ich dokładny opis znalazł się na stronie internetowej, którą w całości poświecono walimskiemu fotografowi amatorowi. W 2015 roku z zachowanych zdjęć wybrano pojedyncze i powiększono je. Następnie na specjalnych stelażach umieszczono w tych punktach miasta, w których je wykonano. W ten sposób powstała trasa nostalgicznej wędrówki, którą można odbyć z pomocą mapki dostępnej w punktach informacyjnych i internecie.
Odkrycie zdjęć i ich sukcesywne udostępnienie pozwoliło przywołać już częściowo nieistniejący Walim z pierwszej polskiej dekady. Mieszkańcy zaczęli rozpoznawać na nich siebie, swych krewnych lub znajomych. Powróciły dawne historie, ożyły może nieco już zapomniane osoby. Musiało to być dla walimian duże przeżycie. Uświadomili sobie upływ czasu, falę wydarzeń radosnych i smutnych, zmiany w mieście i własnych rodzinach, które coraz silniej wiązały ich z miejscem wybranym tuż po wojnie może dość przypadkowo.
Plenerowa prezentacja starych zdjęć stała się przeżyciem dla mieszkańców, ale i ciekawym pomysłem dla turystów. Po obejrzeniu instalacji przed oczyma zaczęły pojawić mi się miejsca, które dobrze znam. Im także przydałaby się taka obrazkowa historia. Ile takich zapomnianych zdjęć kryje się jeszcze na strychach lub w pełnych starych szpargałów szufladach? A może czekają na nas porządnie przyklejone w albumach babuni? Może przeglądając je dostrzeżemy coś ważnego nie tylko na planie pierwszym, ale i w tle? Może warto pokazać to także innym?
Zob.